Posty

W poszukiwaniu samochodu część I

Obraz
Dzisiaj odcinek specjalny. Pod wpływem kilku osób spróbuję   zrobić jeden wpis bez przekleństw. Będzie grzecznie i kulturalnie jak na inteligentnego, wykształconego człowieka przystało J W sobotę pojechaliśmy ze znajomym poszukać dla mnie samochodu. To już druga sobota poszukiwań i na pewno nie ostatnia, bo tego dnia żadnego samochodu zobaczyć się nie udało. Dała za to o sobie znać moja moc ściągania kłopotów. O tej mocy przekonało się już kilka osób z pracy, które miały nieprzyjemność pojechać ze mną na delegację czy jakikolwiek inny wyjazd. Tu korzystając z okazji pozdrawiam Patrycję, która nigdy nie spóźniła się na samolot, dopóki nie poleciała ze mną do Turcji, Kamilę, która ponad rok mieszkała w Emiratach, ale wystarczyła jedna wycieczka ze mną do Omanu i wiza emiracka straciła ważność no i Tomka, który pewnie nie raz latał do Rosji, ale wystarczyło, że ja miałem znaleźć się na pokładzie i wylot opóźnił się o jeden dzień. Nawet mój ostatni spacer po parku skończył się inte...

Ostatnie chwile w hotelu

Obraz
Minął ostatni tydzień pobytu w hotelu. Najwyższy czas opowiedzieć jak wyglądał. Później zapomnę ale i nie ma czego pamiętać. Znowu ciemno. To już chyba jakieś fatum. Rozumiem, że w czasach mieszkania w piwnicy spędzałem większość dnia w ciemnościach, ale powoli zaczynam odnosić wrażenie, że każdy amerykański hotel ma jeden pokój specjalnie dla mnie. Taki bez światła, żebym czuł się jak w domu.  Z oknami zawsze jest słabo. Zazwyczaj widok mam na ścianę budynku, toaletę albo śmietnik.  Tym razem luksusowo. Widok na parking. Niestety okienko malutkie, w samym rogu, więc światła za dużo nie wpada.  Amerykanie mają też problem z poprowadzeniem przewodu w suficie i montażem prawdziwego żyrandola. Wolą rozstawić kilka lampek na rogach pomieszczenia i rozświetlić sobie te rogi, a że centrum pokoju pozostaje ciemne to już trudno. Jest też parę ciekawych patentów. Poniżej centrum dowodzenia toaletą. Przełącznik obsługuje wentylację. Do niego nic nie mam poza tym, że w...

Przylot

Obraz
Tym razem miało nie być bloga. Miałem być starszy, mądrzejszy i nie pakować się w głupie sytuacje. Niestety jestem tylko starszy L Zaczęło się dobrze. Do Warszawy doleciałem bez przygód. Tam już zacząłem kusić los. Korzystając z fontanny wodnej „Warszawska kranówka” przypomniałem sobie awarii oczyszczalni i ściekach wylewanych do Wisły. Nie odczułem jednak żadnych konsekwencji. Mój żołądek zniesie wiele :-) Ceny na stołecznym lotnisku światowe. Łosoś z ziemniakami był tak drogi, że zjadłem ze skórą, a cytrynę schowałem do kieszeni „na później”. Każdy tu zagaduje do mnie po angielsku. Nie wiem czy to przez tą „światowość” czy moją rumuńską urodę. Też po angielsku odpowiadam. Przynajmniej jest okazja poćwiczyć przed wylotem ;-) Wsiadłem do samolotu do Chicago, zająłem właściwe miejsce i przez chwilę nawet pomyślałem, że mam szczęście. Siedziałem od strony przejścia, miałem sporo miejsca na nogi, a siedzenie obok było wolne, co oznaczało większą przestrzeń dla mnie....