Posty

Bartek

Na stacji CTA (takie coś pomiędzy pociągiem a metrem) spotkałem Bartka. Tego dnia widzieliśmy się w pracy, a mimo to nie poznał mnie (pewnie przez kaptur, ale przecież oboje byliśmy w kapturach, a jednak ja go rozpoznałem). Dwa razy próbowałem się przywitać. Bezskutecznie. Bartek patrzył w dal udając, że mnie nie widzi ani nie słyszy. Zacząłem myśleć, że coś z nim nie tak. Może zimno zaszkodziło (było -8 stopni), może się przepracował... Wreszcie, trochę zirytowany trzepnąłem go w ramię, chociaż "trzepnąłem" to może za dużo powiedziane. To było bardziej delikatne muśnięcie, takie koleżeńskie, tylko po to żeby zwrócić uwagę. Bartek zamiast otrząsnąć się z letargu, teatralnie upadł na ławkę, poczym szybko wstał, nie mówiąc przy tym ani słowa. Jedyne co osiągnąłem to, że przestał patrzeć w dal. Teraz przyglądał się swoim butom. W tym momencie nadjechał pociąg. Odwóciłem na chwilę głowę, i ta chwila wystarczyła żeby Bartek zniknął. Zobaczyłem go kilka metrów dalej jak biegni...

Prawo jazdy historia prawdziwa

Obraz
Muszę się pochwalić, że w temacie zdawania egzaminów na prawo jazdy jestem już weteranem i powoli staję się ekspertem. W Polsce trzy razy przystępowałem do egzaminu na samochód i dwa razy motocykl. To daje w sumie pięć. W USA udało się zdać za pierwszym podejściem i to byłby koniec historii, gdyby nie pewien bardzo zły szeryf, który zupełnie bez powodu ;-) zabrał uprawnienia jeszcze w 2014 roku. Zabawa zaczyna się więc od nowa :-) Książeczka zbyt gruba, żeby przeczytać. Ponad 100 stron. Ale człowiek z moim doświadczeniem nie będzie zaczynał od czytania przepisów. Przecież jeżdżę na codzień, więc wszystko co potrzebne wiem. Od razu przeszedłem do testów. Wieczór przed egzaminem ściągnąłem aplikację z przykładowymi testami. Zrobiłem dwa i już wiedziałem, że jestem gotów do prawdziwej próby, co potwierdziły statystyki z aplikacji. Egzamin pisemny trochę się zmienił od czasu kiedy zdawałem go po raz ostatni. Na gorsze niestety. Jeszcze parę lat temu pytania były na kartce. Pisałem...

Bieg niepodległości

Obraz
Od dwóch lat organizowany jest tutaj w Chicago polski Bieg Niepodległości. Tak się jakoś niefortunnie złożyło, że firma wystawiała reprezentację. Oddział mały to i ja się załapałem. U mnie z bieganiem średnio. Ani nie umiem, ani nie lubię. Dodatkowo treningi biegowe nie idą w parze z nabieraniem amerykańskiej masy mięśniowej, a to na tym właśnie wolałbym się skupić. Treningi ograniczyłem więc do niezbędnego minimum. Mimo wszystko parę osób wyprzedziłem. Nie dałem szans między innymi starszej pani z kijkami, jakiemuś grubemu dzieciakowi i małej dziewczynce. Wyprzedziłem nawet wysportowanego murzyna (akurat kiedy wiązał buta). Do mety dotarłem i medal dostałem... wszyscy dostali

Delegacja z Polski

Obraz
W miniony weekend… albo któryś tam weekend z przeszłości, bo nie wiem kiedy ten wpis opublikuję, odwiedziła Chicago delegacja z biura w Katowicach. Delegacja w składzie Wojtek P i Bartek K. Tak naprawdę przyjechało więcej osób, ale nie wszyscy byli gotowi zaryzykować wycieczkę w moim towarzystwie (wiem kim jesteście i zapamiętam  J ). Miałem chłopaków odebrać z terminalu 2 lotniska O’Hare. Samochód zaparkowałem w okolicach trójki, co i tak było niemałym sukcesem. Dwa razy objeżdżałem lotnisko żeby znaleźć odpowiedni zjazd na parking. Nie udało się i za trzecim podejściem szukałem już dowolnego parkingu, nie zwracając uwagi na numery terminali. Gdy wreszcie trafiłem na dwójkę, okazało się, że chociaż tam właśnie wylądują, to i tak bagaże dobiera się na jedynce. Zwiedziłem więc tego wieczora większość lotniska. Został mi jeszcze terminal 4 i 5. Wszyscy byliśmy głodni. Oni po podróży, ja jak zwykle. Jako tubylec musiałem zaproponować jakąś dobrą knajpę i jak to ja wybrał...

W poszukiwaniu samochodu część II

Wreszcie znalazłem to czego szukałem. Nie było ani łatwo ani blisko. Samochód wypatrzyłem w Peorii. Trzy godziny drogi od Chicago. Zdążyłem już trochę tych aut pooglądać. Bazując na doświadczeniu, wiedziałem czego się spodziewać. Auto wydawało się na tyle godne uwagi, że warto było pokonać tą trasę i to już z pieniędzmi w kieszeni. Pożyczyłem samochód od koleżanki i poprosiłem kolegę z pracy żeby mi towarzyszył, na wypadek, gdyby moje przypuszczenia się potwierdziły i trzeba było wracać na dwa samochody. Dzień zacząłem od wizyty w banku. Tam kolejny raz przekonałem się, że USA o kraj dla ludzi zmotoryzowanych. Bank otwierany jest od 8, ale o 8 czynne jest tylko okienko drive thru (obsłużą Cię jak podjedziesz samochodem… coś jak w Polsce w Mc Donaldzie). Nie udało mi się zmylić pani kasjerki. Jej czujne oko dostrzegło brak samochodu i nie chciała nawet ze mną rozmawiać. Z bankomatami drive thru już łatwiej się dogadać, ale te z kolei wypłacają tylko dwudziestkami. Nie było wyjśc...

W poszukiwaniu samochodu część I

Obraz
Dzisiaj odcinek specjalny. Pod wpływem kilku osób spróbuję   zrobić jeden wpis bez przekleństw. Będzie grzecznie i kulturalnie jak na inteligentnego, wykształconego człowieka przystało J W sobotę pojechaliśmy ze znajomym poszukać dla mnie samochodu. To już druga sobota poszukiwań i na pewno nie ostatnia, bo tego dnia żadnego samochodu zobaczyć się nie udało. Dała za to o sobie znać moja moc ściągania kłopotów. O tej mocy przekonało się już kilka osób z pracy, które miały nieprzyjemność pojechać ze mną na delegację czy jakikolwiek inny wyjazd. Tu korzystając z okazji pozdrawiam Patrycję, która nigdy nie spóźniła się na samolot, dopóki nie poleciała ze mną do Turcji, Kamilę, która ponad rok mieszkała w Emiratach, ale wystarczyła jedna wycieczka ze mną do Omanu i wiza emiracka straciła ważność no i Tomka, który pewnie nie raz latał do Rosji, ale wystarczyło, że ja miałem znaleźć się na pokładzie i wylot opóźnił się o jeden dzień. Nawet mój ostatni spacer po parku skończył się inte...

Ostatnie chwile w hotelu

Obraz
Minął ostatni tydzień pobytu w hotelu. Najwyższy czas opowiedzieć jak wyglądał. Później zapomnę ale i nie ma czego pamiętać. Znowu ciemno. To już chyba jakieś fatum. Rozumiem, że w czasach mieszkania w piwnicy spędzałem większość dnia w ciemnościach, ale powoli zaczynam odnosić wrażenie, że każdy amerykański hotel ma jeden pokój specjalnie dla mnie. Taki bez światła, żebym czuł się jak w domu.  Z oknami zawsze jest słabo. Zazwyczaj widok mam na ścianę budynku, toaletę albo śmietnik.  Tym razem luksusowo. Widok na parking. Niestety okienko malutkie, w samym rogu, więc światła za dużo nie wpada.  Amerykanie mają też problem z poprowadzeniem przewodu w suficie i montażem prawdziwego żyrandola. Wolą rozstawić kilka lampek na rogach pomieszczenia i rozświetlić sobie te rogi, a że centrum pokoju pozostaje ciemne to już trudno. Jest też parę ciekawych patentów. Poniżej centrum dowodzenia toaletą. Przełącznik obsługuje wentylację. Do niego nic nie mam poza tym, że w...