Posty

Floryda

Obraz
Mógłbym tutaj opisywać piękne plaże Clearwater, pogodę, wrzucać zdjęcia z palmami, ale takich relacji jest pełno, więc będzie inaczej, po mojemu. Jak zwykle pakowałem się w ostatniej chwili. Pranie jeszcze mokre wcisnąłem do walizki, wilgotne spodnie na dupę. Miały wysnchąć w drodze. Wyschnęły na lotnisku obnażając po raz kolejny praniowy brak doświadczenia. Teraz już wiem, że proszek dobrze działa tylko z gorącą wodą. W Tampie wylądowałem koło północy. Na lotnisku wynająłem samochód i ruszyłem w kierunku Orlando. Ostatni raz byłem tam około 15 lat temu. Chciałem zobaczyć jak wiele się zmieniło. Nie zmieniło się prawie nic. Te same ulice, te same sklepy z pamiątkami, tylko bardziej nadgryzione zębem czasu. Miejsca, które miałem w pamięci jako jaskrawo kolorowe teraz już nieco wyblakły. Tak jakby przez te 15 lat nie przeprowadzono żadnego remontu... nigdzie. Pamiętam ten sklep, kiedy rysunki jeszcze były jeszcze kolorowe W tych pawilonach miesciło sie biuro jednej ...

Po raz kolejny otarłem się o śmierć

Obraz
To był przedostatni dzień starego roku. Już w pracy poczułem, że dzieje się ze mną coś dziwnego. Zaczęło się od dreszczy i napadów gorąca, później doszła do tego utrata ostrości wzroku. Gdybym był w Australii podejrzewabym ugryzienie skorpiona, pająka albo węża, ale tutaj takich jadowitych paskudztw nie ma. Próbowałem nie panikować. Jeszcze świadomie dotarłem do samochodu. Droga do apteki już na autopilocie. Katar, bo tak brzmiała okrutna diagnoza zaatakował z pełną mocą. Na szczęście zdążyłem kupić wszystko, co dawało mi jakiekolwiek szanse wyjść z tego cało. Gdy wychodziłem, aptekarka zawołała, że będzie się za mnie modlić.... albo powiedziała dowidzenia, nie byłem już w stanie jej zrozumieć. Zestaw zapobiegający uduszeniu podczas snu, lub utraty przytomności Różne rzeczy, nie do końca wiem po co Witaminy żelki, dla smaku. Tu pułapka. Na opakowaniu napisane 1 daily. Kupiłem trzy, ale nieprzyzwyczajony do słodyczy miałem problem z wmuszeniem w siebie całego słoiczka. ...

Bartek

Na stacji CTA (takie coś pomiędzy pociągiem a metrem) spotkałem Bartka. Tego dnia widzieliśmy się w pracy, a mimo to nie poznał mnie (pewnie przez kaptur, ale przecież oboje byliśmy w kapturach, a jednak ja go rozpoznałem). Dwa razy próbowałem się przywitać. Bezskutecznie. Bartek patrzył w dal udając, że mnie nie widzi ani nie słyszy. Zacząłem myśleć, że coś z nim nie tak. Może zimno zaszkodziło (było -8 stopni), może się przepracował... Wreszcie, trochę zirytowany trzepnąłem go w ramię, chociaż "trzepnąłem" to może za dużo powiedziane. To było bardziej delikatne muśnięcie, takie koleżeńskie, tylko po to żeby zwrócić uwagę. Bartek zamiast otrząsnąć się z letargu, teatralnie upadł na ławkę, poczym szybko wstał, nie mówiąc przy tym ani słowa. Jedyne co osiągnąłem to, że przestał patrzeć w dal. Teraz przyglądał się swoim butom. W tym momencie nadjechał pociąg. Odwóciłem na chwilę głowę, i ta chwila wystarczyła żeby Bartek zniknął. Zobaczyłem go kilka metrów dalej jak biegni...

Prawo jazdy historia prawdziwa

Obraz
Muszę się pochwalić, że w temacie zdawania egzaminów na prawo jazdy jestem już weteranem i powoli staję się ekspertem. W Polsce trzy razy przystępowałem do egzaminu na samochód i dwa razy motocykl. To daje w sumie pięć. W USA udało się zdać za pierwszym podejściem i to byłby koniec historii, gdyby nie pewien bardzo zły szeryf, który zupełnie bez powodu ;-) zabrał uprawnienia jeszcze w 2014 roku. Zabawa zaczyna się więc od nowa :-) Książeczka zbyt gruba, żeby przeczytać. Ponad 100 stron. Ale człowiek z moim doświadczeniem nie będzie zaczynał od czytania przepisów. Przecież jeżdżę na codzień, więc wszystko co potrzebne wiem. Od razu przeszedłem do testów. Wieczór przed egzaminem ściągnąłem aplikację z przykładowymi testami. Zrobiłem dwa i już wiedziałem, że jestem gotów do prawdziwej próby, co potwierdziły statystyki z aplikacji. Egzamin pisemny trochę się zmienił od czasu kiedy zdawałem go po raz ostatni. Na gorsze niestety. Jeszcze parę lat temu pytania były na kartce. Pisałem...

Bieg niepodległości

Obraz
Od dwóch lat organizowany jest tutaj w Chicago polski Bieg Niepodległości. Tak się jakoś niefortunnie złożyło, że firma wystawiała reprezentację. Oddział mały to i ja się załapałem. U mnie z bieganiem średnio. Ani nie umiem, ani nie lubię. Dodatkowo treningi biegowe nie idą w parze z nabieraniem amerykańskiej masy mięśniowej, a to na tym właśnie wolałbym się skupić. Treningi ograniczyłem więc do niezbędnego minimum. Mimo wszystko parę osób wyprzedziłem. Nie dałem szans między innymi starszej pani z kijkami, jakiemuś grubemu dzieciakowi i małej dziewczynce. Wyprzedziłem nawet wysportowanego murzyna (akurat kiedy wiązał buta). Do mety dotarłem i medal dostałem... wszyscy dostali

Delegacja z Polski

Obraz
W miniony weekend… albo któryś tam weekend z przeszłości, bo nie wiem kiedy ten wpis opublikuję, odwiedziła Chicago delegacja z biura w Katowicach. Delegacja w składzie Wojtek P i Bartek K. Tak naprawdę przyjechało więcej osób, ale nie wszyscy byli gotowi zaryzykować wycieczkę w moim towarzystwie (wiem kim jesteście i zapamiętam  J ). Miałem chłopaków odebrać z terminalu 2 lotniska O’Hare. Samochód zaparkowałem w okolicach trójki, co i tak było niemałym sukcesem. Dwa razy objeżdżałem lotnisko żeby znaleźć odpowiedni zjazd na parking. Nie udało się i za trzecim podejściem szukałem już dowolnego parkingu, nie zwracając uwagi na numery terminali. Gdy wreszcie trafiłem na dwójkę, okazało się, że chociaż tam właśnie wylądują, to i tak bagaże dobiera się na jedynce. Zwiedziłem więc tego wieczora większość lotniska. Został mi jeszcze terminal 4 i 5. Wszyscy byliśmy głodni. Oni po podróży, ja jak zwykle. Jako tubylec musiałem zaproponować jakąś dobrą knajpę i jak to ja wybrał...

W poszukiwaniu samochodu część II

Wreszcie znalazłem to czego szukałem. Nie było ani łatwo ani blisko. Samochód wypatrzyłem w Peorii. Trzy godziny drogi od Chicago. Zdążyłem już trochę tych aut pooglądać. Bazując na doświadczeniu, wiedziałem czego się spodziewać. Auto wydawało się na tyle godne uwagi, że warto było pokonać tą trasę i to już z pieniędzmi w kieszeni. Pożyczyłem samochód od koleżanki i poprosiłem kolegę z pracy żeby mi towarzyszył, na wypadek, gdyby moje przypuszczenia się potwierdziły i trzeba było wracać na dwa samochody. Dzień zacząłem od wizyty w banku. Tam kolejny raz przekonałem się, że USA o kraj dla ludzi zmotoryzowanych. Bank otwierany jest od 8, ale o 8 czynne jest tylko okienko drive thru (obsłużą Cię jak podjedziesz samochodem… coś jak w Polsce w Mc Donaldzie). Nie udało mi się zmylić pani kasjerki. Jej czujne oko dostrzegło brak samochodu i nie chciała nawet ze mną rozmawiać. Z bankomatami drive thru już łatwiej się dogadać, ale te z kolei wypłacają tylko dwudziestkami. Nie było wyjśc...